W tym roku poniosło mnie znów w wysokie góry, tam gdzie kondor jajo zniósł. Prawie cały miesiąc podróżowaliśmy po Altiplano, "Tybecie Ameryki Południowej" na wysokościach okolo 3600 m n.p.m. Altiplano rozciąga się pomiędzy zachodnią Bolowią i południowowschodnim Peru, na północy zamyka ją jezioro Tititaca.
Jednym z najwyżej położonych miast na świecie jest Potosi (ca. 4000 m n.p.m) Miasto zbudowane u podnóża góry Cerro Rico. Góra była wypełniona srebrem. Do wydobycia kruszcu wykorzystywano niewolników spośród rodowitych mieszkańcow. Miliony z nich zamordowano w tutejszych kopalniach i hutach (w ciągu 300 lat szacuje się około 8 milionow). Napływ kruszcu rabowanego w Potosi zachwial systemem ekonomicznym calej Europy. Do dzis w jezyku hiszpanskim istnieje powiedzenie vale un Potosi, czyli "warte fortune".
Po 1800 roku zaprzestano wydobycia srebra. Zyski czerpie się jeszcze z pozyskiwania cyny. Kopalnie można zwiedzić, tradycyjnie kupuje się parę prezentów dla górników w postaci: liści coci, spirytusu i dynamitu. Potosi jest chyba jedynym miejscem na świecie gdzie na ulicy można kupić sobie pare lasek dynamitu....
Z Potosi szlak powiódł nas na Salar de Uyuni, jednego z największych słonych jezior naszej planety, w porze wiosenenej jest wyschnięte i można po nim jeździć, jedną z atrakcji jest Isla Pescador, wyspa zbudowana z rafy koralowej i porośnięta olbrzmimi kaktusami, które liczą sobie po 1000 lat. Noce są chłodne z temperaturami około 0 C.
W końcu wylądowaliśmy w La Paz, na zdjęciu jeden ze straganów na targu czarownic, można kupić wszystko z tzw. medycyny naturalnej od tradycyjnych środków na potencje, do tych na porost włosów i inne dolegliwosci. Tutaj płody nienarodzonych lam, zamurowuje się w trakcie budowanie domu w czterech rogach, aby przynosiły szczęście i dom się nie rozpadł np. podczas trzęsienia ziemi.
A to Isla del Sol jedna ze świętych wysp Inków, na tej podobno Viracocha stworzył pierwszych Inków: Manco Capaca i jego siostrę Mama Oclla, z którą Manco miał potem dużo dzieci i stworzył dynastię Inkow (Inka to wbrew powszechnemu mniemaniu nie nazwa indiańskiego plemienia lecz tytuł, coś w odpowiednika faraona). Wyspa ma swoje uroki można po niej dużo wędrować od jednej ruiny do następnej. Ta strona jeziora jest jeszcze w Boliwi....
A to Tititaca po stronie peruanskiej w pobliżu Puno. Są to sławetne pływające wyspy Uros. Zbudowane z trzciny Totora, którą można tez jeść. Tu nie może oczywiście zabraknąc tematu Cuj czyli grilowanej świnki morskiej, jako smakosz muszę stwierdzić, że jest dobra w smaku, nie mniej w delektowaniu przeszkadzają drobne kosteczki, a niektórym fakt, że w niektórych lokalach wybiera się je do konsumpcji prosto z wybiegu, tak jak w dobrych restauracjach swieżego homara.
Z Puno udaliśmy się do Cusco najładniejszego miasta w całej Ameryce Południowej, na zdjęciu jedna z przełęczy na 4600 m n.p.m
Podróż trwa około 8 godzin autobusem, można też około 12 h pociągiem. Wszystko byłoby fajnie żeby nie fakt, że wtedy strułem się czymś i miałem mocne sensacje zołądkowe, ale żucie liści koki pomogło ....
Scenka rodzajowa z targu. Okazja aby pogadać o cenach: Boliwia jest super tania, jedzenie w dobrej restauracji np. stek 500g z filetu kosztuje 3 Euro, 0,6 Litra piwa 50 centów itd Peru jest natomiast mocniej rozwinięte turystycznie i cenowo zdecydowanie przypomina Polskę (4Sol=1Euro). Jako miłosnik tzw. World Music kupuję często i namiętnie CD z takową, w Boliwi nie można kupić nigdzie oryginalnych CD tylko kopie, po prostu mało kogo byłoby stać takowe kupić .... Za to nawet na końcu świata można iść do internet cafe i poczytać swoje maile (1h=50 Centów).. Po prostu globalizacja
Cusco...Przepiękne, spędziliśmy tam 6 dni. Miasto zbudowane na ruinach starych swiątyń i pałaców inkowi. Z reguły fundamenty i do wysokości polparteru reszyt z czasów inkow a góra hiszpanska. Na zdjęciu katedra. Okolice Cusco są super interesującea, jedna ruina goni następną, można super urządzać super wędrówki z plecakami i kistą piwa... Co do alkoholu to piwo jest oczywiście podstawą, ale napojem narodowym jest Pisco (coś w rodzaju grappy) podawane w postaci coctajlu Pisco Sour czyli z sokiem z limonek i białka, co niektórych nieźle mulilo. Peruwianczycy zresztą dyskutują namiętnie o wyższości Pisco z Peru nad tym z Chile, to coś takiego jakby dyskutować o wyższości rosyjskiej wódki nad polską ...
Oczywiście nie może zabraknąć i Machu Piccu...
Najlepiej zachowane miasto Inków, w odległości 112 km od Cuzco. Położone jest na wysokości 2090 2400 m n.p.m. Co daje się odczuć w temperaturze powietrza i obecności złośliwych muszek, które boleśnie nas pogryzły i dopiero ulżyło użycie maści z kortisonem. Miasto powstało w XV wieku według kompleksowo opracowanego planu, opuszczone ok. 1537 r. z nieznanych nam powodów. Ruiny miasta zostaly odkryte 24 lipca 1911 r. przez ekspedycję kierowaną przez Hirama Binghama. Odkryte wówczas obiekty zostały przez tegoż to pana wywiezione do USA i ukryte gdzieś w Yale, Peru na próżno domaga się ich zwrotu. Badania archeologiczne ujawniły wiekszość pochówków kobiet (na dziesięć szkieletów tylko jeden należał do mężczyzny). Dało to podstawę do stwierdzeń, że Machu Picchu bylo sanktuarium Dziewic Słońca a nie typowym miastem czy twierdzą. Jest to jedna z teorii, niemniej najbardziej dzialającą na mą wyobraźnie. Ponieważ ....
Jak sie później okazało, to Inkowie mieli bardzo ciekawe poglądy na życie po śmierci. Przekonajcie się sami, na zdjęciu jedna ze starych waz ze znakomitego zbioru Museum Rafael Larco Herrera w Limie. Jednego z największych prywatnych zbiorów sztuki przedhiszpanskiej. Jedno z lepszych muzeum, które udało mi się odwiedzić, nie tylko ze względu na pokazana waze ;-) Na sam koniec podróży odwiedziłem jeszcze Rio, ale to zupełnie inna historia.
Zdjęcia i komentarz: Roman Wróbel ACH 86
|